Ja sama niewiem czy skocze... czasami probuje wyobrazic sobie ostatni dzien mojego zycia... albo jakie by byly reakcje znajomych... rodzina pewnie w duchu by sie cieszyla...tz niepokazali by tego, przyszli by na pogrzeb, "plakaliby", udawaliby zal i smutek klasa... klasy by pewnie nawet na grob nieprzyszla... moj grob... tani, z brzydkiego kamienia, nieczszczony od miesiacy, zarosnieta chwastami, bez zadnych lampek... nieodwiedzany przez nikogo, z zatartym napisem... moze ktos tam czasami w domu wspomni o mnie... ja... ja przed smiercia zapalilabym skreta albo bym sie naszprycowala... pomodlilabym sie... nie, Boga niema... gdaby by byl, to bym mogla normalnie zyc... weszlabym na jakis mos, budynek... najlepiej w centrum miasta... spojrzalabym w niebo, zrobilabym krok do przodu... i wszystko ulecialoby juz z pamieci... potem jacys ludzie probowaliby mnie poskladac w calosc...a potem krotki pogrzeb i tak zakonczyloby sie krotkie i bezsensowne zycie Czarnej, ktora nigdy w zyciu nieaznala milosci...