No niby macie prawde... ale ja niewiem co jest we mnie takiego ze niemam prawie nikogo kto by mnie lubil... niewspominam juz nawet o osobie ktora by mnie kochala... ja sie staram byc szczera, otwarta, mowic prawde... ale wszyscy sie przedemna skrywaja... udawaja przedemna... i wlasnie sobie postanowilam, ze niedorzyje 14 urodzin... niewytrzymam tego 0.5 roku... i niewiem, co gorsze- czy umierac ze swiadomoscia ze bedzie ktos za mna tesknil, czy ze swiadomoscia ze odchodze zapomniana przez wszystkich... jeszcze musze sie zastanowic do... do tego, jak mam to zrobic... fajnie by bylo podciac zyly, ale juz kiedys probowalam i niewyszlo, a ja chcialabym, zeby wszystko poszlo zgodnie z planem, czyli zebym juz nigdy niemusiala robic tego jeszcze raz... to jest chyba najgorsza rzecz jaka moze sie zdarzyc niedoszlemu samobujcy- ze samobujstwo niewyjdzie i ze trzeba bedzie sie dalej meczyc, ale tym razem na wozku i jako czlowiek- roslinka... ale jak znajde TEGO Przyjaciela... to moze z nim/nia zostane?! Albo on/ona odejdzie ze mna?!